Projektowanie newsletterów – wbrew pozorom – daje szerokie pole do popisu. Zaprojektowanie dobrego (czyli skutecznego) mailingu nie jest wcale łatwym zadaniem. Jednak istnieje pewien ogólny zbiór zasad i dobrych praktyk, których zawsze warto się trzymać. Oto one!
Zacznijmy od tego, co w dużym stopniu decyduje o tym, ile osób zdecyduje się kliknąć w newsletter i przejść na landing page (stronę docelową), czyli…
Zadbaj o to, aby wszystkie elementy call to action (CTA) wyróżniały się w sekcji, w której występują. Powinny być odpowiednio duże (tak, aby było je dobrze widać nawet na smartfonach), kontrastujące z tłem oraz zawierać oryginalne hasła („sprawdź” i „przejdź do sklepu” można często zastąpić znacznie ciekawszymi wezwaniami do działania).
W szczególności tyczy się to wszystkich newsletterów, które mają sprzedawać. Jeśli prezentujesz produkty, pokaż ich ceny (chyba, że działasz w rzadko spotykanym modelu biznesowym, w którym cen nie prezentuje się od razu, np. dlatego, że są bardzo wysokie). Jeżeli je przeceniasz, zaprezentuj wyraźnie tę przecenę. Jeśli np. przeceniasz telewizor z 2499 zł na 1799 zł, napisz wprost: „700 zł taniej!”.
Nie muszę cię chyba przekonywać, że obraz sprzedaje. A dobry obraz sprzedaje jeszcze lepiej. Na szczęście nie musisz mieć własnego fotografa w firmie ani zamawiać drogich sesji, aby mieć dobry materiał zdjęciowy. Całe mnóstwo świetnych zdjęć znajdziesz w popularnych zbiorach zdjęć, czyli tzw. stockach (jak ShutterStock czy Adobe Stock). A jeśli nie chcesz płacić za fotografie do newslettera, zapraszamy do naszego artykułu poświęconego darmowym stockom.
Projektowanie i kodowanie wiadomości w sposób responsywny jest kosztowne i… wcale nie tak ważne, jak się o tym kiedyś mówiło (pisaliśmy o tym szerzej tutaj). Zaoszczędzisz sporo pieniędzy i odniesiesz równie dobry skutek, przygotowując wiadomości w sposób mobile friendly. Czyli jak? Z wystarczająco dużymi hasłami, dobrze widocznymi elementami CTA, z dużymi klikalnymi obszarami (aby nikt nie musiał spędzać kilkunastu sekund na trafianiu w button) i najlepiej w układzie jednokolumnowym (najbezpieczniejsze i zarazem najczytelniejsze rozwiązanie).
O personalizacji e-maili pisze się od lat, a w dalszym ciągu wiele firm o tym zapomina. Jeśli tylko możesz, zwracaj się do swoich odbiorców po imieniu. Jeżeli sprzedajesz np. kosmetyki, stwórz w newsletterze osobne sekcje dla pań i dla panów. Posiadasz jeszcze inne, interesujące dane o klientach, jak data ostatniego zakupu? Także możesz je wykorzystać!
Może się zdarzyć, że odbiorca po zobaczeniu newslettera będzie miał jakieś pytania. Zrób, co możesz, aby ułatwić mu zdobycie informacji, których potrzebuje. Podaj (najlepiej w headerze, a co najmniej w stopce) numer na infolinię (napisz, w jakich godzinach pracuje, aby uniknąć rozczarowania) oraz ustaw takiego nadawcę wiadomości, z którym można się skontaktować drogą e-mailową (żadne noreply@…).
Już naprawdę większość marketerów pamięta o tym, aby dodawać preheader u góry każdego mailingu, ale niektórzy wciąż o tym zapominają albo robią to „na odczepnego”, nie zastanawiając się nad jego treścią dłużej niż chwilę. Tymczasem jest to jeden z elementów (obok tematu wiadomości i nadawcy), który decyduje o tym, czy ktoś otworzy wiadomość.
Nie wiesz, jak wygląda preheader? O, tak 🙂
Czasy, w których natrafiało się na linki rezygnacji pisane drobnym fontem, w kolorze zbliżonym do tła wiadomości, minęły bezpowrotnie. Po pierwsze – odbiorcy są już wyczuleni na tego typu zagrywki i łatwo ich wkurzyć. Po drugie – większość narzędzi do e-mail marketingu na to nie pozwala. I wreszcie po trzecie – mamy RODO.
Jeśli chcesz wiedzieć więcej o dobrych praktykach w e-mail marketingu, koniecznie czytaj nasz blog albo… podejmij współpracę z nami 🙂 Zapraszamy!